Francuskie media żyją od tygodnia tzw. aferą Benalli – od nazwiska ochroniarza prezydenta Emmanuela Macrona. News goni newsa. Co kilka godzin, wychodzą na jaw nowe fakty, nagrania, przesłuchania… Prasa mówi o „skandalu stanu”, a opozycja ustami radykała Jean-Luca Mélenchona woła, że mamy do czynienia z aferą Watergate à la française. I żąda głowy ministra spraw wewnętrznych Gerarda Collomba.
Streszczę możliwie najkrócej to, co wiemy w tej chwili:
Afera wybuchła, gdy dziennik „Le Monde” ujawnił nagranie z paryskiej manifestacji pierwszomajowej. Rozpoznano na nim w policyjnym kasku Alexandre’a Benallę, (byłego już) szefa ochrony prezydenta, bijącego i ciągnącego po ziemi parę młodych manifestantów. W tej pełnej brutalnej akcji towarzyszył mu Vincent Crase, inny współpracownik rządzącej partii Macrona La Republique en Marche! (Republiko naprzód!).
Okazało się, że Benalla, zwany teraz prezydenckim „kowbojem”, uzyskał zgodę na przebranie się za policjanta w roli „obserwatora”. W trakcie manifestacji zachowywał się jednak bardzo agresywnie wobec osób, które, jak widać na nagraniu, nie prowokowały funkcjonariuszy.
Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że służby prezydenta wiedziały o nadużyciach Benalli już 2 maja, jednak nie powiadomiły organów ścigania. A Benalla, po tych wydarzeniach, został zawieszony w swych obowiązkach… na 15 dni. I w jeszcze kilka dni temu widziano go w szeregach ochrony, gdy towarzyszył w autobusie francuskim piłkarzom – mistrzami świata wracającym do kraju.
Od momentu ujawnienia afery 18 lipca ruszyła machina sądowo-parlamentarna. W piątek Benalla został pozbawiony stanowiska przez Pałac Elizejski. Na żądanie prokuratury pięć osób: Benalla, Crase i trzech ich wspólników-policjantów umieszczono pod nadzorem sądowym. Benallę oskarżono formalnie o „użycie przemocy” i uzurpowanie sobie kompetencji policjanta.
Bez zwłoki powołano też komisję parlamentarną mającą wyjaśnić nadużycie władzy przez współpracownika Macrona. Parlament przesłuchał w trybie pilnym ministra spraw wewnętrznych Gerarda Collomba i szefa gabinetu prezydenta. Z powodu afery zawieszono natychmiast zasadniczą pracę nad reformą konstytucji.
Wreszcie – po prawie tygodnia od ujawnienia afery – odezwał się we wtorek sam Macron. Powiedział, że tylko on sam odpowiada za wszystko, co się zdarzyło. „Jeśli (opozycja i media? – przyp. mój) chcą odpowiedzialnego, to stoi on przed wami. Niech przyjdą po mnie. Odpowiadam przed narodem francuskim” – powiedział Macron przemawiając do członków swojej partii.
W Polsce pojawiły się już w internecie komentarze: u nas policja bije manifestantów przed Sejmem, ale na Zachodzie – „spójrzcie tylko na Francję!” – jest dużo gorzej.
To nieprawda. Nikt nie wątpi, że we Francji doszło do ciężkiego nadużycia władzy w otoczeniu głowy państwa. Faworyt prezydenta bijący manifestantów w przebraniu policjanta – to groteskowy skandal.
Z drugiej jednak strony – i to rzecz zasadnicza, różniąca tę aferę od wydarzeń polskich – niezależne instytucje we Francji od razu zareagowały na przemoc policji. Po publikacjach mediów od razu zwolniono Benallę i wszczęto postępowania wobec niego oraz oskarżonych policjantów. Wiele wskazuje na to, że sprawa może kosztować stanowisko szefa MSW, bo prezydent we francuskiej konstytucji jest właściwie nietykalny – nie ma tu odpowiednika amerykańskiej procedury „impeachmentu”.
Zwolennicy wolnych sądów w Polsce mogą wciąż liczyć na wolne media. Ale czy polski wymiar sprawiedliwości stanie po stronie wolności manifestowania? Jak na razie, to manifestanci sprzed Sejmu, w tym ciężko poturbowany przez policję Dawid Winiarski, muszą się bronić przed zarzutem „naruszenia nietykalności cielesnej” funkcjonariuszy. Porównywanie przemocy policyjnej we Francji i w Polsce bardzo w tym przypadku kuleje. A co będzie wtedy, gdy obecna ustawa wejdzie w życie i sądy w Polsce zostaną całkowicie podporządkowane władzy?
„Jeśli chcą odpowiedzialnego, to stoi on przed wami. Niech przyjdą po mnie. Odpowiadam przed narodem francuskim”.
W wydaniach przemówień Józefa Wissarionowicza po takim zdaniu obowiązkowy byłby redakcyjny dopisek w nawiasach: „śmiechy, burzliwe oklaski”.
Zasadnicza sprawa w tej aferze to wlasnie „zawieszenie prac nad reforma konstytucji”…Skandal „Benalla” byl doskonalym, idealnie pasujacym dla potrzeb pewnej opozycji, detonatorem…zbieg okolicznosci ? Co nie znaczy ze ten skandal nie powinien wyjsc na jaw…wyszedl- ale – w sam raz trafil na czas ! Nie wczesniej…Opozycja skrajnej lewicy jak i skrajnej prawicy korzysta z kazdej okazji aby zwolnic, zablokowac, przeszkodzic, pomniejszyc w opinii publicznej, nastraszyc i ewentualnie zdewaluowac falszywa/prawie prawdziwa – wiadomoscia – kazdy projekt kazdej reformy rzadu Macron’a….Mozna powiedziec ze nie ma we Francji konstruktywnej opozycji…Skrajne ideologie staraja sie tylko i wylacznie podzielic spoleczenstwo…z jedna mysla -„po nas niechby i potop mogl nastac” ( après moi- le déluge)…Patrzac na Polske – ma sie tez czasami takie wrazenie, tylko stawiajac opozycje po przeciwnej stronie.
Teraz bardziej „après nous, la sécheresse”. Wczoraj w Paryżu masowo demonstrowano pour le climat, ale jakby też przeciw Macronowi w kontekście niedawnej nagłej dymisji ministra środowiska, zdesperowanego postawą szefostwa wobec tej zaiste palącej kwestii. Że władzy ta demonstracja nie na rękę, poznać można ze statystyk: 50000 według organizatorów, 18500 według policji. To jak to będzie patrząc na Polskę? Po której stronie tym razem ustawiamy opozycję?