Co mają sądy do szopek bożonarodzeniowych? Otóż mają – i to sporo. Nie w Polsce wprawdzie, tylko we Francji. Od lat do sądów nad Sekwaną trafiają liczne pozwy od obrońców laickości, którzy domagają się usunięcia betlejemskich stajenek z publicznych budynków i placów.
W licznych miastach francuskich szopki bożonarodzeniowe są częścią lokalnej tradycji, jak choćby w Prowansji czy Wandei. Umieszcza się je nie tylko w kościołach, ale w budynkach ratuszy lub na miejskich ulicach i skwerach. Jednak nad Sekwaną praktykujący chrześcijanie są de facto w mniejszości („coniedzielni” katolicy stanowią zaledwie 5 proc. społeczeństwa). Stąd coraz częściej szopki natrafiają na opór ze strony wojujących wolnomyślicieli. Nierzadko sprawy kończą się w sądzie, o czym donosi regularnie przed Bożym Narodzeniem francuska prasa.
W obliczu lawiny spraw Rada Stanu, najwyższy organ sądownictwa administracyjnego, postanowiła uciąć spory. Odróżniła wyraźnie dwie sytuacje – pierwszą, gdy szopka znajduje się w otwartej przestrzeni – na ulicy czy na skwerze, oraz drugą, gdy umieszczono ją wewnątrz publicznego budynku. W pierwszym wypadku sędziowie uznają ją w zasadzie za legalną (z wyjątkiem sytuacji, gdy noszą znamiona chęci „nawracania” niewiernych), w drugim – w zasadzie za nielegalną, chyba że stajenka bożonarodzeniowa „ma charakter kulturalny, artystyczny lub świąteczny i nie jest przejawem wyróżniania danego wyznania ani wyrażania preferencji religijnych”.
Co konkretnie oznacza ten charakter „kulturalny, artystyczny lub świąteczny”? Trudno precyzyjnie określić. Jednym z kryteriów jest to – według Rady – że szopka jest elementem lokalnego zwyczaju i że „wtapia się” w świąteczny wystrój, razem z innymi elementami, np. choinką czy Père Noel (francuskim św. Mikołajem). Jeśli te warunki nie zachodzą, to, zdaniem sędziów, stajenka może stanowić narzędzie „prozelityzmu” i tym samym jest sprzeczna z rozdziałem wyznań od państwa.
Werdykt Rady Stanu werdyktem, ale spór o szopki trwa w najlepsze. I w dodatku nabrał już wymiaru politycznego – stał się sporem między obrońcami francuskiej tożsamości a zwolennikami rygorystycznie pojmowanej laickości państwa.
Najświeższy przykład: w Béziers na południu kraju (Oksytania) w miniony poniedziałek sąd nakazał merowi miasta, Robertowi Ménard rozebranie „w ciągu 48 godzin” szopki bożonarodzeniowej ustawionej w holu ratusza. Merowi groziła kara grzywny w wysokości 2 tys. euro za każdy dzień zwłoki. O demontaż szopki wniósł lokalny prefekt, a więc przedstawiciel liberalnych władz centralnych.
Według decyzji sądu administracyjnego w Montpellier, cytowanej przez agencję AFP, szopka w urzędowym gmachu narusza zasadę świeckości francuskiego państwa. Ménard zastosował się do wyroku, ale jednocześnie natychmiast przeniósł szopkę zaledwie o … 30 metrów, do innego budynku municypalnego. Zapowiada, że złoży apelację od werdyktu i nie zamierza się poddać. „Jeśli oni („prefekt i sąd” – dopisek SZŁ) kpią sobie z ludzi, to my też sobie z nich zakpimy” – skomentował to Ménard, zbliżony do skrajnie prawicowego Frontu Narodowego.
Warto dodać, że „szopka” z szopką trwa w Beziers nie od dziś. W 2014 roku sąd najpierw zakazał instalacji stajenki w 2014 roku w holu merostwa, ale zgodził się na nią w 2015 i 2016 roku. Skąd te zmiany decyzji? Bo w ostatnich dwóch latach mer używał różnych wybiegów, aby uniknąć zarzutów o złamanie laickości: ustawił szopkę w typowo świątecznym otoczeniu, czyli tuż obok choinki i skrzynki z listami do św. Mikołaja. Teraz jednak znowu zagrał w otwarte karty.
Co roku są we Francji dziesiątki podobnych przypadków procesów sądowych o szopki. Brzmi to z polskiej perspektywy groteskowo. Można zapytać: to już naprawdę sądy nie mają ważniejszych spraw niż walka ze żłobkami bożonarodzeniowymi? I czy naprawdę ich obecność stanowi zagrożenie dla laickiego charakteru państwa?
We Francji (o czym niedawno pisałem tu więcej przy okazji krzyża z bretońskiego Ploërmel) obowiązuje zakaz umieszczania symboli religijnych w budynkach administracji i szkołach – tak krzyży, jak i symboli innych wyznań – np. islamu czy judaizmu. Zakaz ten uważam za słuszny, biorąc pod uwagę przywiązanie Francuzów do świeckości i wysoki poziom laicyzacji społeczeństwa.
Inaczej jest jednak z szopkami. Wyrosły z chrześcijaństwa, ale czy są dziś tylko i wyłącznie znakiem religijnym? Czy raczej wyrażają pewną tradycję, w której, oprócz religii, splatają się obyczaje, kultura i sztuka? Sądzę, że w grę wchodzi ta druga okoliczność. I wobec tego zawziętość obrońców świeckiego państwa walczących ze stajenką betlejemską wydaje mi się jałowa.
Tak samo zresztą jałowa – jak wykorzystywanie tradycji i symboli chrześcijańskich przez nacjonalistyczny Front Narodowy (choć w porównaniu z polską prawicą partia Marine Le Pen robi to bardzo nieśmiało – w końcu francuska laïcité zobowiązuje…)
Ciśnie się tu na usta: ciszej nad tą szopką! Pochylmy się nad nią w milczeniu, zawieśmy polityczne waśnie! Wesołych Świąt! Joyeux Noël!