Czy można karać za pomoc nielegalnym imigrantom, gdy w grę wchodzi ratowanie ich zdrowia i życia?
To pytanie znów rozpaliło Francję – i odbiło się echem także poza jej granicami. Wszystko za sprawą wyroku sądu apelacyjnego w Aix-en-Provence. W miniony wtorek skazał on francuskiego farmera Cédrica Herrou na 4 miesiące więzienia w zawieszeniu: Powodem było to, że pomógł on około 200 imigrantom, głównie z Sudanu i Erytrei, w nielegalnym przekraczaniu granicy między Włochami a Francją. Zabierał on imigrantów koczujących w Italii i przewoził swoim samochodem na francuską stronę.
Francuza ukarano, choć robił to bezinteresownie. Należy zaznaczyć, że w pierwszej instancji (w lutym br.) sąd wydał łagodniejszy wyrok: 3 tys. grzywny w zawieszeniu, choć prokuratura domagała się wtedy ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Tym razem sędziowie wymierzyli mu – oprócz tego – dodatkową karę grzywny – 1 tys. euro. Uznali tym samym za bezprawne, ich zdaniem, używanie przez Herrou opuszczonego budynku w celu udzielania schronienia przybyszom. W październiku ubiegłego roku rolnik wraz z dwudziestoma członkami lokalnego stowarzyszenia pomocy imigrantom umieścili tam blisko 60 osób. Uczynili to, aby udzielić pilnej pomocy lekarskiej wycieńczonym ludziom. Wśród nich połowę stanowili nieletni.
Jednak według francuskiego sądu, nie dostarczono dowodów na to, że chronione osoby rzeczywiście były w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia.
Po ogłoszeniu wyroku Herrou ogłosił, że nie składa broni: „Będę nadal walczył. Niech mnie po prostu wsadzą do więzienia, tak będzie prościej” – skomentował Francuz, który stał się już symbolem obrony praw imigrantów. Jego sprawa nie jest skończona – trafi do sądu kasacyjnego.
Werdykt wywołał oburzenie licznych we Francji organizacji broniących imigrantów. Potępiają on przepis francuskiego prawa, istniejący od ponad 70 lat i określany potocznie jako „przestępstwo solidarności”. Przewiduje on, że „każdej osobie, która pośrednio lub bezpośrednio ułatwia lub próbuje ułatwiać cudzoziemcowi nielegalne przekroczenie granicy, poruszanie się po Francji lub pobyt ” grozi kara do 5 lat więzienia i 30 tys. euro grzywny.
Przepis ten był wymierzony pierwotnie w siatki przemytników ludzi. Pięć lat temu wprowadzono do niego zmiany, aby odróżnić handel ludźmi od bezinteresownej pomocy. Zgodnie z literą prawa nie można więc już karać za pilną pomoc, np. dach nad głową czy dostarczanie żywności imigrantom, jeśli takie działanie nie wiąże się z „bezpośrednią lub pośrednią rekompensatą”. Jednak do więzienia mogą nadal trafić – zgodnie z przepisami – ci, którzy bezinteresownie pomagają w nielegalnym przekroczeniu francuskiej granicy. Stąd właśnie orzeczenie skazujące krnąbrnego rolnika i obrońcę imigrantów.
Już w styczniu kilkadziesiąt organizacji francuskich, od francuskiego Caritasu (Secours catholique) po radykalną lewicę, w publicznym manifeście protestowało przeciw nękaniu przez policję i organy ścigania osób udzielających pomocy imigrantom. Media podawały przykłady absurdalnej nadgorliwości służb.
Ot, choćby taki: policja przesłuchiwała emerytkę z Calais za to, że owa starsza dama przyniosła jedzenie mieszkańcom pobliskiego squatu i naładowała im komórkę. Z kolei wolontariusza stowarzyszenia Emmaus zatrzymano tymczasowo za odmówienie funkcjonariuszom podania listy osób goszczonych w ośrodku dla imigrantów.
Od dawna francuski trzeci sektor apeluje o to, aby zmieniono prawo i zaprzestano karania za jakąkolwiek bezinteresowną pomoc imigrantom.
Czy jednak władze posłuchają tego wezwania, gdy tak Francja, jak i cała Europa przypomina coraz bardziej oblężoną twierdzę? Wątpliwe.
W tej sytuacji pozostaje wiara w siłę obywatelskiego nieposłuszeństwa. Choć samo pojęcie zrodziło się za Oceanem (w eseju Amerykanina H.D. Thoreau, notabene potomka emigrantów znad Sekwany), to oddaje dobrze ducha francuskiej tradycji. Wielu zwykłych Francuzów, jak Herrou, łamie niezbyt jasne przepisy po to, aby walczyć z ludzką krzywdą. Narażają się tym na karne sankcje. Można twierdzić, że posuwają się za daleko. Ale osobiście mam wielki szacunek dla tych krnąbrnych obywateli. I trzymam kciuki, żeby się nie poddali.
Uwżam, że powinno się ratować imigrantów na morzu, a następnie zaopatrywać ich w produkty żywnościowe, wodę, ubrania i wysyłać w drogę powrotną, ewentualnie robić selekcję na zarobkowych i uciekających przed okrucieństwem wojny.